poniedziałek, 28 stycznia 2008

wiesz czym jestem, kochanie? kłębkiem nerwów i kotem, a więc sam się sobą bawię



Dobrze?
Kotku, dobrze wyjdę robiąc odwrót albo pogrzeb i wyjdę dobrze na fotce na nagrobku,
więc odpuść sobie, że niepotrzebnie się spinam i te recepty na stres - nie czytam Cosmopolitan

No.


czwartek, 24 stycznia 2008

jebać czyli pierdolić

Nawet nie chce mi się iść po skarpetki. Tak jak wyszedłem z łazienki, tak siedzę przed monitorem. Mam to w dupie.
Pisanie jest gówno warte. Wyjeżdżam do Mongolii. Będę pił kumys i strzelał z łuku.
A jak się nie podoba, to idź się nabij na chuj.
To by było na tyle.

I mam przesyt muzyki. Jakakolwiek forma sztuki zrobiła się dla mnie ostatnio za trudna. Nawet jeśli miałaby to być historia o ciężkim życiu czarnych w projectach w Queens.
Nawet, kurwa, to.

niedziela, 13 stycznia 2008

hartuję wkurwienie jak toledańską stal



Jubileuszowy 87. post. Słownie: osiemdziesiąty siódmy.
Pytanie: Czemu jubileuszowy?
Odpowiedź: Bo chuj ci w dupę.


Kto spojrzał w twarz Gorgonie, ten podobno zamieniał się w kamień. Powiedziałem dziś o tym małolatom nad basenem. Nigdy nie słyszeli o Gorgonie. Pewnie nigdy nie słyszeli o niczym, czego w ciągu ostatniego tygodnia nie pokazano w telewizji.

poniedziałek, 7 stycznia 2008

Escucha, la ciudad respirando...



Śnieg chrzęści pod stopami, ale ja tego nie słyszę. Słuchawki wciśnięte w uszy dudnią, dźwięk rozpływa się w mojej głowie. Chodzę w kółko po obcym miejscu, słuchając Black Stara. I wszystko wraca. Pierdolony bumerang.
Breathe in, breathe out.
I can't take it y'all, I can feel the city breathing...
Jest 2008. Ciesz się, człowieku.
Łamię już pióro na każdej pierdolonej frazie. To zły znak.
Zastanawiam się czy tego nie olać i nie przestać pisać.
Wszystko mi jedno.



/Black Star - Respiration f. Common