poniedziałek, 18 czerwca 2007

.melancholia powrotów.

Powroty mają w sobie coś z porażki, deszczu i ostatniego papierosa. Są tak pełne melancholii, niemal nią ociekają. Siedzimy na końcu PKSa podskakującego na wybojach, zmęczeni, zamyśleni, z lekko zmrużonymi oczami.
Nachylam się za oparcie, tak żeby osłoniło mnie jak będę pił piwo. Nie wiem czy w PKSach spożywanie alkoholu jest zabronione, ale coś mi mówi, że tak. Wszyscy robią to samo.
Piwo wywołuje wesołość, uaktywnia utajone procenty z dwóch poprzednich dni. Wspominamy najśmieszniejsze momenty weekendu, przerzucamy się sytuacjami jak śnieżkami za gówniarza. A wspominać jak zawsze jest co. Głowa się kiwa, zamykam oczy i słyszę Shelter From The Storm.
Wszyscy marzą o wejściu do domu, zrzucenia bagażu na podłogę, prysznicu, kolacji i łóżku, a jednak gdyby była możliwość zmiany kursu o 180 stopni i powrotu, nikt by się nie wahał.
Powroty do rzeczywistości są niezwykle ciężkie, to jak zbyt szybkie wychodzenie z głębokości. Grozi chorobą dekompresyjną.
Weekend pod egidą Jamesa Browna i B.B. Kinga. Nie potrzeba było jeziora, bo drugie takie, a nawet większe, lało się z nieba.
W PKSie gitara, wódka z sokiem i szanty. Morze to najlepszy region świata, nikt nie ma takich pieśni i tego niepodrabialnego klimatu. Dziewczyny wysiadają, chowamy gitarę.
Wszystko pryska jak bańka mydlana. Wysiadamy z Łestem na dworcu, kupujemy po piwie, pół popcornu za ostatnie pieniędzy i idziemy wypić. Nogi same niosą nas w stronę plaży, bo to już rytuał, niemal codzienność. Przewracamy śmietniki i siadamy, otwieramy butelki. Jest sentymentalnie i melancholijnie. Miasto wydaje się nieciekawe i mdłe.
Zaduma.
I niewiedza co teraz ze sobą zrobić.

2 komentarze:

fisza pisze...

bardzo mnie ruszylo, bede plakac
wlasciwie to juz placze

af. pisze...

wypić piwo, zakopać w piasku niedopałki. kiedy zdaję sobie sprawę z tego jak wiele sobie uroiłem zostaje tylko wiatr na skórze i temperatura.


co do linku to okej.

okej man.