wtorek, 6 marca 2007

I look back into the past, and think of way back then...

Friends all tried to warn me, but I held my head up high
all the time they warned me, but I only passed them by
they all tried to tell me, but I guess I didn't care
I turned my back and left them standing there

All the burning bridges that have fallen after me
all the lonely feelings and the burning memories
everyone I left behind each time I closed the door
burning bridges lost forevermore...

Joey tried to help me find a job a while ago
when I finally got it I didn't want to go
the party Mary gave for me, when I just walked away
now there's nothing left for me to say

All the burning bridges that have fallen after me
...

Years have passed and I keep thinking what a fool I've been
I look back into the past and think of way back then
I know that I lost everything I thought I that could win
I guess I should have listened to my friends

All the burning bridges that have fallen after me
...

To wszystko nie tak miało być. Zupełnie nie tak. Nigdy nie myślałem, że tak to się wszystko ułoży. Ze każdy pójdzie w swoją stronę i wszystko się pierdolnie. Siedząc z Olą i Ice'em na nabrzeżu, pierwszego dnia wakacji, kiedy cudem udało nam się wyłgać od mandatu, nie myślałem, że tak się to potoczy. Bo skąd miałem wiedzieć? Wydawało mi się, że ludzie, na których mogłem liczyć wtedy, zawsze będą blisko, że nie urwie się kontakt.
"We know from the start that things fall apart, intentions shatter" jak u Rootsów i Eryki. Powinno być jeszcze "she like 'that shit don't matter'", but no. Nie w moim życiu, jak mi się wydaje.
Niby się widzimy, idziemy na piwo, umawiamy się, gadamy, ale widać że każdy spierdala we własną stronę. Nie z Cardim i z Ice'em, bo akurat z nimi łączy mnie mnóstwo rzeczy, za dużo żeby to się po prostu urwało. Pewnie kiedyś się na siebie wkurwimy, kupimy pistolety i wystrzelamy na głównej ulicy pięknego miasta Rumi, ale nie ma raczej możliwości, żeby po prostu urwał się kontakt. Ale tak samo myślałem o Oli i Izie. Szczególnie o Oli, bo relacje z Izą zawsze były specyficzne. Gdyby dwa lata temu ktoś mi powiedział jak to wszystko się ułoży, parsknąłbym śmiechem. Kto by pomyślał, że z Izą nie umówię się przez cały rok? Owszem, czasem gdzieś na siebie wpadaliśmy, ale naprawdę bardzo rzadko. Poza tym, kuurwa... Okazjonalnie to ja spotykam ludzi, których nie lubię.
Olę spotykam częściej, dużo częściej. Ale od dawna nie miałem okazji spotkać się tylko z nią, pójść na piwo, powłóczyć się, pogadać o wszystkim i niczym. Jest to tym dziwniejsze, że Ola się nie zmieniła. Przynajmniej nie tak bardzo, żeby można to było zauważyć przy piciu piwa i kręceniu beki. Or did she?
W każdym razie od 2004 wydarzyło się tyle rzeczy, że jest to niemal nie do uwierzenia. Kto by pomyślał? W każdym razie na pewno nie ja. Co tylko dowodzi tym bardziej, że w gruncie rzeczy jestem głupi.
Nie wiem o co chodzi w tym bełkocie powyżej i po jaki chuj to w ogóle czytałem. Mniejsza z tym.
Słucham sobie Sinatry, czuję się koszmarnie, jutro mam ponoć zaliczać jakiś pierwszy semestr z angielskiego (jakiego angielskiego? mieliśmy taki przedmiot?), wkurwia mnie uczelnia, więc biorę racksack, kanapki, termos i spierdalam do Nepalu.
It's up to you, New York, New York... Neeew Yoooorkkkk...
Ale tylko New York. Nepal już nie, Nepal już nie.

PS:
Muszę na dniach dorwać jakiś film Peckinpaha, albo Sergio Leone, bo jebnę. Pat Garrett & Billy The Kid sounds ok. Z moich obliczeń wynika, że jakoś niedługo powinien znów lecieć w TV. Muszę oglądać ten film raz na dwa miesiące, bo inaczej wpadam w depresję. Po obejrzeniu też wpadam w depresję, ale kto w dzisiejszych czasach nie wpada?

PPS:
Stary Błękitnooki jakoś nie poprawia mi nastroju, więc pewnie zaraz poleci Dylan. I chuj, zdołuję się do reszty.
Tym optymistycznym akcentem kończymy doniesienia z linii frontu.
Z Nepalu mówił Mariusz Max Kolonko.

Remember that?

Brak komentarzy: