Całe lato tęskniłem za jabłkami. Soczystymi, twardymi, lekko kwaskowatymi - takimi, jakie nałogowo jadłem jako dziecko. To mój smak dzieciństwa, rozumiesz.
Bo do tej pory to te jabłka trochę po chuju były. Mało aromatyczne, niezbyt słodkie i niezbyt soczyste. Nawet nie można tego jabłkami nazwać.
Ten sam poziom pokrewieństwa, co wypociny Masłowskiej z literaturą.
A dobre jabłko to jest to.
Japko rocks.
sobota, 25 sierpnia 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz