sobota, 11 września 2010

I too dream in color and in rhyme



Nie mogę z całą pewnością stwierdzić, czy to ja wróciłem do wódki, czy raczej ona do mnie, ale w tych sprawach chyba niczego nie możemy być pewni. W każdym razie wróciliśmy do siebie jakoś tak na krótko i oto staliśmy razem na balkonie. Ja w koszuli, ona we mnie, przemyślnie ukryta w krwiobiegu. Krwiobieg to jedno ze słów, których nauczył mnie mój ulubiony raper Mezo, który oprócz tego pokazał mi jak żyć, strzelać i pieprzyć i że najważniejsze to widzieć dobro.
Prócz wódki, która ożywczym ciepłem rozlała się po moim organizmie i wraz z krwią szumi w mojej skroni, na balkonie jest jeszcze ktoś, pełniący od lat funkcję mojego sumienia. W gruncie rzeczy jestem tak samo wysoce moralny, ale moja spaprana psychika sprawia, że muszę wysłuchiwać kolejnego monologu. To część tej części mojego życia – od tego pierwszego razu, gdy zalani w trupa wiedliśmy poważną, pijacką rozmowę, z której nic nie zapamiętałem. Kiwam głową, zaciągając się papierosem, i słucham – bo zawsze słucham z uwagą - ale myślę o czymś innym.
Myślę o Harrisie, który rzucił żonę szafą i atakował pięściami przejeżdżające samochody, myślę o Burtonie, którego kłótnie z Elizabeth Taylor demolowały hotele, o Reedzie, któremu nie wytrzymało serce podczas siłowania się na rękę z młodszymi od niego o cztery dekady marynarzami i wreszcie myślę o błękitnookim szaleńcu bożym, Peterze O’Toole’u, arystokracie-plebejuszu, nieprawdopodobnym alpiniście, który leciał do Paryża na obiad i budził się tydzień później na Korsyce i który jako jedyny pokazał śmierci drzwi, choć jego alkohol niemal też zabił – i myślę, że mogę być tak samo genialnie głupi. I to tyle. Ale zawsze, przy każdym płytkim oddechu, pamiętam, kto był tu przede mną.
Patrzę na rozświetloną migającą panoramę miasta i myślę, że zajebiście byłoby skoczyć z tego balkonu. Nie chodzi o samobójstwo, ale taki widok nie zdarza się zbyt często.
Milczy, patrząc na mnie badawczo. Gaszę więc papierosa, otwieram usta i pozwalam słowom płynąć. To moja metoda rozmawiania. Czasem przynosi rezultat, czasem nie.
A kiedy wróciłem do domu i poszedłem spać, śniła mi się wódka.

1 komentarz:

Channa pisze...

"myślę o Burtonie, którego kłótnie z Elizabeth Taylor demolowały hotele".
Chyba dałeś radę.