sobota, 7 marca 2009

(Mc)Laughlin Out Loud, burzę czwartą ścianę.



Junes nawarstwia brud, ja piszę, jakbym boksował się z Alim. Cały czas poza moim zasięgiem.
Pięć razy próbowałem napisać jedną scenę. Drugą napisałem chujowo, choć jest naprawdę świetna. Mój najbardziej drewniany dialog. Muszę strzepnąć kurz z ramion, prędzej czy później. Obawiam się jednak, że raczej później.
Gubię się technicznie. Foreshadowing i MacGuffiny mnie zjadają. Spluwa Czechowa mnie rzuca na deski.
Nie jestem Zelaznym ani Martinem. Zaakceptuj to.



Ale w końcu nie jest aż tak źle, widziałeś Miasto Boga.

Brak komentarzy: