czwartek, 25 października 2007

kiedy

Nie miał szczęścia.
Rodzice nazwali go Rabadomahopoloulirotulus. W skrócie mówiono Chuj.
Kiedy chciał zrobić śniadanie, grzanka zablokowała się w tosterze i ten spłonął, łyżka w mikrofali eksplodowała rozsiewając po domu ostre jak sam skurwysyn strzępki metalu.
Poirytowany założył kurtkę i buty i wyszedł z domu.
Gdy tak szedł ulicą, rozmyślając o pechu, towarzyszącym mu całe życie, drogę zastąpił mu mężczyzna w prochowcu i fedorze. Wyciągnął rewolwer mówiąc:
- Jaime Lannister śle pozdrowienia.
Po czym wręczył mu kartkę, na której był adres Józka Rakiety, handlującego na targowisku używanymi słoikami.
W Skrócie Chuj wepchnął kartkę do kieszeni i wrócił do domu.
Wyciągnął ze skarpety zawieszonej na ścianie denar Mieszka I i wyszedł. Był to prezent od Świętego Mikołaja, jak sądził. Skarpeta wszak pojawiła się w Boże Narodzenie.
Kiedy wtoczył się do domu po pasterce, najebany w siwy dym, w miejscu, gdzie wisiał gwasz Chagalla, kołysała się czarna skarpeta, z łatą na piecie. Kto inny mógł mu ją dać niż Mikołaj?
Kiedy dotarł pod wskazany adres, okazało się że zamiast targowiska był port, zamiast straganu magazyn, a zamiast starego Józka pluton egzekucyjny z Thompsonami.
Zdecydowanie nie miał szczęścia.

2 komentarze:

af. pisze...

bang bang

a ostatnia kobieta, ktora dane bylo mu zobaczyc miala wąsa i śmierdziało jej z paszczy

Freebooter pisze...

Otóż to - krzyknął Kubrick z wnętrza kubryka, wygładając na sobie kubrak. Otóż to. Myśl fchuj godna poematu.