wtorek, 31 lipca 2007

spóźniony wtorek

Drapię się w policzek i próbuję skoncentrować. Zostało mi dziewięć dni, a w głowie mam kompletną pustkę. Wciąż, pomimo usilnych prób, nie mogę się ogarnąć i wrzucić wyższego biegu. W końcu podjąłem decyzję odnośnie rzucenia pracy, która sprawiała, że byłem poirytowany i wkurwiony.
Staram się regularnie upijać, z pozytywnym rezultatem.
Wytraciłem gdzieś pokłady energii, odnalezione pod koniec roku akademickiego. Zatoczyłem koło i wróciłem do marazmu, co mnie poniekąd przeraziło. Jak zwykle przerażenie wzbudziło potem moją wesołość. Typowe, kurwa.
Wyjazd odbył się pod znakiem starego niebieskookiego Francisa Alberta, który w pasiastym garniturze spoglądał na nas przez wymiary i uśmiechał się z zadowoleniem - a przynajmniej taką mam nadzieję. Następny będzie El-P. To znaczy Elvis.
"Każdy rozsądny człowiek powinien lansować kilka wymyślonych przez siebie teorii, z którymi w żadnym stopniu się nie zgadza."
Brzmię coraz bardziej jak Wilde, prawda?

"Są tylko dwa miejsca, w których można odnaleźć całkowitą prostotę - cmentarz i klub ze striptizem. Jak już znudzą ci się cmentarze, spróbuj klubów.

Brak komentarzy: